Wczytuję dane...
Wysyłka od: 15.00 PLN

Początek jutra
Autor: Witold Urbanowicz 

Wydawnictwo: Znak 1966
Okładka: miękka
Stan: dobry
Uwagi: brak

Witold Urbanowicz - polski as myślistwa z czasów II wojny światowej, dowódca Dywizjonu 303 i autor znakomitych wspomnień (m.in. wznowiony w ubiegłym roku Ogień nad Chinami) - opisuje polski wrzesień 1939 roku oraz jego konsekwencje: marsz przez Rumunię i pobyt we Francji. W niepowtarzalnym, barwnym i swobodnym stylu przedstawia walkę polskiego lotnictwa z niemiecką Luftwaffe oraz wielką - pełną awantur i przygód - wędrówkę przez Rumunię zakończoną dotarciem do Francji. Zdradzieckie ataki messerschmittów, zagłada szkoły w Dęblinie, zabawa w chowanego z rumuńskimi władzami i wspaniałe spotkania z mieszkańcami tego kraju, przeprawa do Francji i robienie interesów w Paryżu to tylko niektóre wątki tej niezwykłej historii, którą czyta się niczym najlepszą powieść. Szymon Hołownia pisał na swoim blogu Z pamiętnika młodej kucharki o pierwszej książce Witolda Urbanowicza: „Tymczasem chcę wam coś polecić.  Ogień nad Chinami Witolda Urbanowicza. Zwykle nie czytam takich rzeczy - wojenne wspominki weteranów. Ale to wziąłem jako książkę śniadaniowo-wieczorową na weekend i nie mogłem się oderwać. Polski lotnik, który walczył w Dywizjonie 303, był w Afryce, Amerykach, walczył w Chinach i na Pacyfiku. Wstrząsająca opowieść o życiu, o śmierci, o tym, w jak ścisłym są ze sobą związku. Z jaką intensywnością ten człowiek opowiada o pięknie spotkanych kobiet, o nasyceniu kolorami krajobrazów, o nocach na pustyni, o kąpieli w oceanie. I w tej pięknej scenerii na tamten świat wysyła kilku Niemców czy Japończyków. Tak jest co chwila - pełen wrażeń wieczór, piękna kobieta, wierny pies, mały Chińczyk adiutant, za chwilę bombardowanie - wszyscy giną. Urbanowicz biegnie do samolotu. Piękne góry, Himalaje, landszaft i dwóch japońskich myśliwców, którym kilkoma strzałami kończy życiorys i którzy już nigdy żadnych gór po tej stronie nie zobaczą. I rzeź, jaką nasi fundują z powietrza obozowi mongolskiej kawalerii. [...] Jeśli ktoś z was ma wakacje (ja nie mam), polecam”.

Facebook